Prawo.pl, 23.06.2021
W opinii Katarzyny Lorenc, prezesa BIZYOU, eksperta BCC ds. rynku pracy oraz zarządzania i efektywności pracy, w pracy zdalnej były różne momenty. – Pierwszy to było odkrycie przez pracodawców, że praca zdalna przez rzetelnych pracowników – a tych mamy większość – jest wykonywana. Wcześniej był limitowany, tylko dla wybranych home office i mieliśmy wrażenie, że praca zdalna to będzie dodatkowy urlop – mówi Lorenc. Według niej, drugi etap to było uświadomienie sobie przez pracowników, że ten nielimitowany home office ma jednak swoje wady, że potrzebujemy lepszego biurka czy krzesła. Trzeci – zorientowanie się pracodawców, którzy przecież też pracują, że faktycznie praca zdalna wpływa na nasze kręgosłupy. Kolejny, czwarty etap to było uzmysłowienie sobie, że praca zdalna – wykonywana w tak dużej izolacji – wpływa też na psychikę. I zaczęło się mówienie o emocjach, które zaczęły być postrzegane jako element profesjonalizmu, a nie dowód problemów, jakie ma ze sobą pracownik.
– Z całej tej przygody wychodzimy bardziej ludzcy. A wszystko dzięki pokazaniu naszych domów, małżonków, dzieci, kotów czy psów – uważa Katarzyna Lorenc. I dodaje: – I to jest efekt tego, że tych skarg dotyczących pracy zdalnej do PIP było tak niewiele, a te które wpłynęły, były wynikiem ewidentnego łamania prawa albo jeszcze braku tej empatii.